czwartek, 22 października 2009

S&P500 i „Urzekła mnie moja historia”

Sytuacja w Stanach robi się coraz ciekawsza i bardziej emocjonująca. Kluczowa przeszkadzajka blisko, ale Niedźwiedzie mają poważne argumenty przemawiające za tym, że mogą z obecnego miejsca zacząć atak i przeszkadzajka nie musi zostać tym samym przełamana.
Opierając się na kilku górkach i uwzględniając wcześniej kluczową dla wzrostów pomocnicę wychodzi piękny klin zwyżkujący, generalnie zapowiada spadki. W ciągu 3 lat na S&P500 można było naliczyć 7 klinów zwyżkujących (wykres na stan z czerwca 2009), poprzedni w stosunku do tego najświeższego okazał się nawet słabszy niż ten pierwszy widoczny pod wskazanym linkiem.
Żeby nie było wątpliwości S&P500 bez dzisiejszej sesji co prawda, bo danych mi nie dowieźli (notabene -0,89% było):


Co ciekawe jak zerknę na wykres na interwale tygodniowym, znajoma figura wychodzi.


Może wyda się to śmieszny argument, ale w tym tygodniu dodzwonili się do mnie z jednej instytucji odnośnie inwestowania w spółki w Stanach. Jak sobie przypominam ta sama instytucja zadzwoniła do mnie w czerwcu ubiegłego roku odnośnie dobrego zyskownego interesu na wzrosty o co najmniej 25% ropy naftowej przy cenie 135dolców na wejściu. No to przypomnę linka ze stooq, żeby sprawdzić co się działo z tymi sporymi wzrostami ropy naftowej.
Oczywiście pomijam inteligencję panów, którzy po wymienionych dosłownie 3 zdaniach z jakimś naczelnym maklerem nawet nie zapytali CZY mam ochotę stawić się w siedzibie na rozmowę tylko KIEDY przygotowując przy okazji 85tys dolarów na „zakupy”. Na kilometr cuchnęło, że to sprzedawcy a nie doradcy, ja też pracowałem kiedyś w sprzedaży i znam język sprzedaży.
Jak to się mówi „ładnie bym popłynął na tym interesie” co widać po wykresie. Zbyłem ich prośbą o maila z konkretną ofertą, dzwonili jeszcze w lipcu, maila z tą ofertą nie dostałem choć podałem 2 adresy e-mail nawet, więc olałem sprawę.
Powtórzyła się sytuacja w grudniu ubiegłego roku z tą różnicą, że chodziło o duże odbicie w Stanach, no dobra, poprosiłem o maila z konkretną ofertą, wreszcie się komuś udało, tyle że zamiast oferty dostałem prezentację firmy (jakby to prezentacja mnie obchodziła). Logiczne że znowu nie skorzystałem, po co będę jeździł z Górnego Śląska do „Stolycy” jak nie wiem o co idzie i czemu to ja będę jeździł a nie oni do mnie.
Przy okazji patrząc na wykres posłużę się choćby tym dzisiejszym dziennym z S&P500, znowu im coś nie wyszło. Jasne, odbicie było tyle że od lutego/marca i z poziomu 666 punktów a nie od grudnia z poziomu 900 punktów. Patrząc po indeksie jako po średniej wzrostów/spadków cen spółek, pewnie dopiero niedawno zacząłbym zarabiać. Patrząc po figurze i na dziennym i na tygodniowym technikowi wejście w tym czasie wyda się bardzo ryzykowną sprawą. Raz – musiałaby paść przeszkadzajka. Jaki sens kupować na dłużej tuż „pod” jak lepiej poczekać na przebicie” i kupić trochę drożej, ale jak będzie pewniejsze. No i klina też przydałoby się wybić, tyle że górą, a jeżeli wykresy nie kłamią to jeśli będzie choćby tylko większa korekta - a takie uzasadnienie jest nie bezpodstawne, bo patrząc i na dzienny i na wykres tygodniowy wychodzi klin i klin i co lepsze oba kliny są na caaaaaałej długości ruchu (wiosenny nie był).
Kwestia tego czy faktycznie dalej jestem postrzegany jako Leszcz, co przyznaję nawet na obu blogach bez kozery kim jestem (ale to nie przez bloga do mnie dzwonią), niewidomy chyba tylko nie widzi co pisze w opisach blogów i komu można coś „wżenić” (w czerwcu 2007 r. z innej instytucji chcieli mnie namówić na fundusze inwestycyjne w akcje, znowu olałem, bo co mnie obchodzi kilka zdań, a poza tym jakim to ja niby jestem bogaczem z listy Wprost czy co, a zapewniam, że nie ma mnie na żadnej liście bogaczy), a może tym razem trafią??? Znają maila, mieli wysłać, poczytać można, znowu nie dostałem. Skandal!!!! Widocznie nie dochodzi, bo zamiast Nasum piszą Nasóm ;)
Zakładam oczywiście swoją pomyłkę, może do 3 razy sztuka uda się tej mojej „ulubionej” instytucji wreszcie trafić, a w końcu to oni tam mają masę zawodowych speców od rynku, a ja darmowe 2 blogi i udzielam się na 2 forach też za darmo. I też wiem co to pomyłka.
PS: Swoją drogą pierwsze pytanie brzmiało „Na jakiego maila mam wysłać ofertę?” a nie „Czy jest Pan zainteresowany ofertą?” :D znam te sprzedażowe numery i triki. Pytanie „Czy” daje wybór na Tak lub Nie, pytanie „Na jaki” – omija czas na myślenie i potencjalną odpowiedź Nie, daje wybór tylko na jeden albo drugi adres mail. Powinienem go pochwalić, zna się na fachu (tj. sprzedaży). Jeśli wyśle, to prześlę mu moje wykresy z pytaniem co on na to.
PS2: Jeśli znowu się pomylili to znowu mogę sobie powiedzieć „Dobrze, że jestem Leszczem, przynajmniej mam swoje antywskaźniki lepsze niż cała AT”. Jestem bardzo ciekaw rozwoju sytuacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz