poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Święta, długie łikendy - co z nimi?

To samo co zwykle... czyli gadka Leszcza o ryzyku.

Pewnie to dylemat nie tylko mój, czy siedzieć na akcjach, czy się pozbyć, tym bardziej jak np. w czwartek i dziś w Stanach były/są notowania i wyprzedzają nas o 1 sesję (my dopiero jutro).
Nie daj co, zakładając hipotetyczną sytuację, w czwartek w Stanach doszłoby do jakiego krachu, dziś ciąg dalszy, a nasza giełda dopiero jutro zareaguje, a my siedzimy z nerwami na akcjach, bo chcielibyśmy się ich pozbyć, a tu groźba nadrobienia przerwy z nawiązką i martwimy się ile mniej nasze akcje są warte.
Można założyć i taki scenariusz - siedzimy na gotówce, a tu w Stanach w czwartek euforia, dziś euforia i nasza giełda pewnie jutro wystartowałaby z niezłą luką na otwarciu, no i znowu nerwy, bo potencjalne zakupy byłyby droższe.
Nie ma co, takie jest RYZYKO i trzeba się z tym pogodzić, albo analizujemy i podejmujemy jakąś decyzję, czy słuszną czy nie, czas pokaże, bo i tak w ogóle nie jest nikt w stanie stwierdzić z całą pewnością PRZED, czy to było właściwe, czy nie. Takie uroki giełdy. Każdy ruch na giełdzie wiąże się z pewnym ryzykiem, dlaczego więc przed weekendami miałoby być inaczej? Nieraz sparzymy na czymś łapki, nieraz przegapimy świetne okazje, za wcześnie wyjdziemy, za późno wejdziemy, albo na odwrót. Gdybym był taki genialny i wszystko przewidział (a za 10 i 20 lat też nie będę), to bym pewnie za miesiąc przypalał papierosa 100zł banknotami.
Śmieszna/smutna - zależy jak leży - sytuacja przytrafiła mi się całkiem nie dawno, kupowałem chwilowo Ganta po 12 z groszami, na drugi dzień po południu widząc, że się coś sypie i na dziennym majstruje się kiepska świeczka sprzedałem po 14,4zł, jeszcze się Złość włączyła, że tak długo zwlekałem ze sprzedażą. A co wyszło? Jakbym przewidział, że to tym razem fałszywy sygnał wyjdzie, to zostawiłbym akcje, a za resztę kasy dokupowałbym po 13,8zł (co gorsza miałem taką myśl!!!), dziś Gant 22,x zł, noż kur...na. Nie obserwowałem go w międzyczasie, do niedawna. No i co? Cóż, nie pochlastam żył z tego powodu, choć jestem trochę zły, wyszło że 10 sesji później miałbym ponad 80% na plusie. Bywa... Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz.
I tym optymistycznym akcentem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz